☰ MENU
Nieco wstępu News / Chat Spis alfabetyczny Lata '60 Lata '70 cz.1 Lata '70 cz.2 Lata '80 Huangmei Filmy Venomów Gu Long Serie Różności Zagraniczne Nowe Seriale Książki Gry Forum

Nieco wstępu

Już jakiś czas temu przykleiłam się do filmów wǔxiá i tak dobrze mnie złapało, że trzyma mnie do tej pory (z mniejszym, lub większym stopniem przyklejenia)... czyli czas najwyższy byłby udać się do jakiegoś specjalisty, ale mnie z tym akurat dobrze. Ponadto uważam, że wyżej wymienione filmy są bardzo dobrą alternatywą dla tego, co oferuje dziesiąta muza.

Chciałam jeszcze uczulić wszystkich, że wszystkie opisy zostały napisane tylko i wyłącznie przeze mnie i z pewnością nie prezentują obiektywnego punktu widzenia, jako że są filmy, które lubię i których nie lubię, a rozbieżność pomiędzy ocenami tutaj, a tymi na innych stronach jest wręcz porażająca i może niejednego położyć trupem. Mogę jednak przysiąc, że staram się być jak najbardziej obiektywna.

Ostatnia już sprawa jest taka, że niech mi nikt nie mówi, że filmy te są beznadziejne, bo widać, że walki są sfingowane, krew jest koloru wczesna marchew, a fabuła często nie trzyma się kupy albo jest tak prosta, że aż niemożliwa. Ja o tym wszystkim doskonale wiem, ale dowcip polega na tym, że te filmy nie są dla ludzi, którzy tego rodzaju kina po prostu nie rozumieją i nie znoszą. Jest to kino bardzo specyficzne i nie każdy je będzie w stanie polubić. Jeśli ktoś takich filmów po prostu nie trawi, to niech ich nie ogląda i narzekaniami nie zawraca głowy sobie, a tym bardziej mnie.

Co to jest Wuxia?

Słowo wǔxiá (武俠) składa się z dwóch znaków, wu (武) mającego związek ze sztukami walki, wojną i ogólnie militariami, oraz xia (俠), który jest typem rycerskiego bohatera.

Gatunek ten miał swoje początki w literaturze datującej się nawet do tak odległych czasów jak II-IIIw. p.n.e., ale największy rozkwit przeżył w latach 1960-1980 XXw., który określa się jako złoty wiek wǔxiá. Bardzo duży wpływ na to miało w szczególności dwóch autorów, Gu Long oraz Jin Yong, którzy uznawani są za ojców współczesnego wǔxiá.

Ten typ fikcji literackiej cechuje przede wszystkim główny bohater, który jest mistrzem sztuk walki, ale często jest też wszechstronnie wykształcony w innych dziedzinach: polityce, muzyce, literaturze, czy medycynie. Zawsze jest bohaterem pozytywnym, co oczywiście nie oznacza, że robi same dobre rzeczy. To typ błędnego rycerza, ale też z reguły hulaki i kobieciarza, który za kołnierz nie wylewa (ale niełatwo go upić), i który bardzo chętnie zarobi na życie rabunkiem (często państwowego mienia) lub oszustwem (najchętniej bogatych). Pomimo to ma jednak honorowy kodeks, który każe mu nie dobijać rannego lub wykorzystywać słabości przeciwnika w walce.

Kolejną cechą gatunkową są pewne elementy dla zachodniego widza mogące uchodzić za fantastyczne, ponieważ bohaterowie tego gatunku cechują się o wiele większą siłą i zręcznością niż normalni ludzie (nawet ci doskonale wyszkoleni w sztukach walki), a dzięki ciągłej pracy nad energią qi (氣) potrafią np. skakać na kilkanaście metrów lub sprawić, że ich ciało niemal nic nie waży, co pozwala im chodzić po wodzie, co zbiorczo określa się jako qīnggōng (輕功).

Co to jest Xianxia?

Gatunek ten wyodrębnił się z wǔxiá i tak naprawdę jest to rzecz całkiem nowa, bo powstała już w XXIw. W skrócie xiānxiá (仙俠) (co w dosłownym tłumaczeniu znaczy nieśmiertelny (仙) bohater (俠)) to wǔxiá w wersji fantastycznej (poddane bardzo wielkiemu wpływowi buddyzmu i taoizmu), gdzie wszystko zostało wyolbrzymione do niewyobrażalnych rozmiarów.

Bardzo dobrym przykładem jest tu główny składnik wǔxiá - qīnggōng. Normalnie bohaterowie dzięki praktyce byli w stanie np. skoczyć dalej niż normalny człowiek, ale w xiānxiá oni po prostu latają. Dodatkowo występują tu stworzenia typowo fantastyczne (smoki, demony, wróżki), które często są pupilkami i towarzyszami bohaterów, a sami bohaterowie żyją nawet po kilkaset lat lub są całkowicie nieśmiertelni oraz wiecznie młodzi i piękni.

Gatunek ten bardzo rozwinął się za sprawą nowoczesnych mediów, a w szczególności gier komputerowych, które w Chinach są bardzo popularne. Szczególną zasługę mają tu gry MMORPG, w których typ rozgrywki bardzo przypomina typowe wǔxiá, jednak graczom przestało to wystarczać - światy w grach są coraz większe, więc lepiej jest latać niż tylko daleko skakać, a pupilek to świetny dodatkowy plecak i bank energii (a jeśli nietypowo i fantastycznie wygląda, to tym lepiej).

Czym się różni Kung Fu od Wuxia i Xianxia?

Kung fu to sam pokaz zręczności i akrobatyki w zupełności pozbawiony elementu, który zachodni widz uznałby za fantastyczny. Ludzie w tym gatunku są co prawda zręczniejsi i silniejsi od innych, co pozwala im lepiej walczyć, ale to właściwie wszystko.

Wǔxiá to gatunek, w którym główną rolę odgrywa energia qi, która pozwala bohaterom robić rzeczy na poły fantastyczne: np. skakać bardzo daleko, przekazywać energię innym lub dzięki niej walczyć, ale też leczyć. Pamiętać jednak trzeba, że Chińczycy wierzą w istnienie qi, a wǔxiá tylko z tego korzysta i nieco podrasowuje, by efektownie wyglądało.

Xiānxiá to wǔxiá wyniesiona na poziom bardzo fantastyczny, gdzie wszystko jest możliwe, jak w typowym gatunku fantasy, którym tak naprawdę xiānxiá jest. Mamy tu nieśmiertelnych, magiczne, nieistniejące stworzenia, latanie, czary i wszystko to, co fantasy tworzy.

Inne gatunki

Oprócz wcześniej wymienionych istnieje jeszcze kilka gatunków, które wszyscy zbiorczo wrzucają do tego samego wora dla własnej wygody, a niesłusznie, ponieważ później tworzą się niepotrzebne nieporozumienia i ludzie zaczynają psioczyć na wǔxiá, że nie jest taki, jaki być powinien.

Gatunkami, które często doczepiane są do filmów o sztukach walki są np.: seriale historyczne głównie oparte na faktach (np. Trzy Królestwa), które z wǔxiá mają niewiele wspólnego, ale występują w nich walki i bohaterowie, ale wǔxiá one z pewnością nie są. Następnie mamy palace drama (nie bardzo wiem, jak przełożyć to na nasz język), które skupiają się wokół walki o władzę i knowań na dworze. Oba te gatunki są często mylone, ponieważ dzieją się w starożytnych czasach, a więc mamy odpowiednie stroje, cesarzy, generałów, konkubiny, zabójców, są nawet skrytobójcy i mistrzowie miecza, ale nie jest to wǔxiá. Tu nacisk kładzie się na intrygę w pałacu i walkę o władzę, a w przypadku seriali i filmów historycznych na przedstawieniu historii poszczególnych osób i układu politycznego. Cała reszta występuje, ale jest marginalizowana. Należy też wymienić obrazy obyczajowe i romantyczne, które również osadzone są w epoce, ale te pierwsze głównie skupiają się na historii poszczególnych postaci, a drugie na wątku miłosnym.

Na koniec należy również wspomnieć o Operze Huangmei (黃梅調 / HuángMéi Diào), która jest czymś na kształt filmu muzycznego, ale nie musicalu w ścisłym znaczeniu tego słowa. To normalny film, w którym postaci nie mówią, a śpiewają swoje kwestie, ale nie ma tu piosenek, które charakteryzują znane wszystkim musicale. Należy też wspomnieć, że w 90% filmów główną lub jedną z głównych ról gra Ivy Lin Po, którą ten gatunek wyniósł na wyżyny sławy.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są pozycje podpadające pod kilka kategorii i nieraz naprawdę trudno jest rozeznać się, co jest czym, ale uważam, że powyższe wyjaśnienie jest konieczne, by uniknąć przyszłych nieporozumień.

Co to jest Wulin i JiangHu? I czym się różnią?

Nigdzie nie ma twardych definicji jednego, czy drugiego, a niżej przedstawione wnioski i wyjaśnienia mają charakter zbiorczy.

Wǔlín (武林) to określenie wszystkich znających sztuki walki, a także wszystkiego co ma z nimi związek. Jeśli tylko ktoś zna sztuki walki automatycznie będzie należeć do Wǔlín i od tego nie ma odwrotu; nawet jeśli zdecyduje się przejść na emeryturę.

JiāngHú (江湖) można określić jako zbiorowość, w której oprócz osób znających sztuki walki są też takie persony jak: żebracy, ochroniarze, sekty, bandyci i cała reszta "praworządnego towarzystwa zarobkowego", ale obok nich funkcjonują w niej również lekarze, intelektualiści (np. poeci) czy żołnierze. JiāngHú rządzi się swoimi prawami, które często bardzo odstają od norm narzuconych na społeczeństwo przed rząd jak na przykład prawo do zemsty, czy wyzwania. Niespełnienie obietnicy zemsty, czy ucieczka przed pojedynkiem automatycznie okrywają daną osobę niesławą.

Różnica pomiędzy Wǔlín, a JiāngHú jest bardzo cienka, ale jednak istnieje. Przede wszystkim z JiāngHú można odejść, a z Wǔlín nie. Dobrym przykładem jest np. Li XunHuan, który w młodości należał i do Wǔlín, i do JiāngHú. Jednak z chwilą, gdy zniknął i wycofał się z życia publicznego, przestał należeć do JiāngHú, ale pozostał w Wǔlín, ponieważ pomimo iż nie zajmował się sprawami społeczności, to jednak znał sztuki walki. Ciekawym jest fakt, że pomimo odejścia, pozostał na liście najlepszych.

Wszelkiego typu listy to również bardzo ciekawy koncept. JiāngHú lubuje się w tworzeniu list wszelakich, począwszy od najlepszych wojowników, poprzez bronie, trucicieli, najpiękniejsze kobiety, a na zwierzętach kończąc (np. najlepsze konie). Problem rodzi się wtedy, gdy na listę trafia osoba z Wǔlín (co zdarza się wcale często), a nie należąca do JiāngHú, ponieważ jako taka nie podlega prawu pojedynku o miano najlepszego i nie można wyzwać jej na pojedynek. Co ciekawe - listy są z reguły tworzone przez osoby nie znające sztuk walki. Zwykle są to intelektualiści obracający się w JiāngHú lub emerytowani mistrzowie, których nikt nigdy nie pokonał, a teraz są już za starzy, by ich wyzwać.

Hengdian World Studios

To największe studio filmowe świata znajdujące się w prowincji Zhejiang i rozciągające się na ponad 300ha. Jego budowę rozpoczęto w połowie lat '90 i trwa ona do tej pory, ponieważ studio cały czas się rozbudowuje, zgodnie z mottem jego właściciela (uwagę zwraca fakt, że jest to przedsięwzięcie prywatne): "Jeśli czegoś nie ma, to ja to zbuduję".

Znamienne jest jednak to, że wybudowano tam na stałe kilkanaście planów filmowych (nigdy nie są rozbierane, a jeśli potrzeba czegoś nowego, jest to dobudowywane), z których najciekawsze to:
- pałac cesarski ery Qin i Han (206r. P.N.E. - 265r. N.E.);
- pałac cesarski ery Qing i Ming (1368r. N.E - 1911r. N.E.);
- ogrody pałacowe;
- miasteczko ery Qing i Ming (ale może uchodzić za jeszcze starsze);
- miasto nad kanałami wodnymi;
- ulice Hong Kongu i Guangzhou z lat '20 XXw.;
- świątynia buddyjska;
- jaskinie;
- łąki i kaniony z bramami strażniczymi;

Do tego dochodzą hotele, parki rozrywki (m.in. Dolina Snu z wybuchającym wulkanem i innymi katastroficznymi atrakcjami), wystawy, muzea i jadłodajnie.

Studio oferuje też post-produkcję, ma wypożyczalnię strojów oraz rekwizytów, a na etacie pracuje tam i mieszka na stałe ponad 3000 osób, które w filmach obsadzane są jako statyści i tzw. extras. Do tego pracują tam na stałe budowniczy, obsługa planu i wszyscy, których może potrzebować ekipa filmowa.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ mało kto u nas to wie, ale większość filmów i seriali kręconych jest właśnie tam (ze znanych u nas np. Hero, Przyczajony Tygrys... lub Ip Man). Jednocześnie może być tam kręconych nawet kilkanaście produkcji, a odwiedzający na żywo mogą sobie popatrzeć, jak powstają seriale i filmy, które potem obejrzą w TV. Zaznaczyć jednak należy, że choć większość produkcji stamtąd pochodzi, nie oznacza to jednak, że tak samo wyglądają. Wszystko zależy od budżetu oraz zmysłu artystycznego (z przewagą tego drugiego). [dowód]

Movie Town

W 1958r. Run Run Shaw kupił ponad 18ha ziemi w dzielnicy Clearwater Bay w Hong Kongu, gdzie wybudowano jego willę, a także ogromne studio (oddane do użytku w grudniu 1961r.) z gotowymi planami zdjęciowymi oraz małe miasteczko pod gołym niebem, dzięki czemu nie trzeba było aż tak często jeździć w plener (co oczywiście się zdarzało). Oprócz tego znajdowały się tam też hotel i restauracja dla gwiazd studia (które zdecydowały się zamieszkać na terenie wytwórni) oraz niemal 1500 stałych pracowników.

W tamtym okresie było to największe na świecie studio, którego właścicielem była osoba prywatna. W połowie lat '60 znajdowało się tam 15 planów zdjęciowych (z czego dwa wybudowane były na stałe, a na największą uwagę zasługuje ogromny, kilkupiętrowy budynek z rzeźbionymi ornamentami) oraz nowoczesne studia dźwiękowe (filmy wytwórni Shaw kręcono bez dźwięku!) oraz najnowszy sprzęt pozwalający nagrywać obraz w kolorze.

Run Run Shaw jednak na tym nie poprzestał. W 1967r. założył TVB (Television Broadcasts Limited), które za główne zadanie miało produkcję seriali i ze studiem łączyła je jedynie postać właściciela (nie spotykało się gwiazd filmowych w serialach i odwrotnie), ale kręcono je w tych samych studiach. Jednak i tego było mało, ponieważ magnatowi nie wystarczało kupowanie gwiazd - sam chciał je kreować i tak w 1971r. przy jego imperium powstała szkoła, która uczyła starych weteranów, jak i początkujących takich rzeczy jak: mandaryński (trzeba pamiętać, że w Hong Kongu mówi się w dialekcie kantońskim), sztuki walki, taniec, posługiwanie się bronią, gra aktorska czy śpiew.

Wytwórnia zaprzestała produkcji filmów w 1985r., ale samo Movie Town nie umarło, ponieważ po zamknięciu studia plany były dzierżawione innym ekipom filmowym, a TVB wciąż kręciło tam z powodzeniem kolejne produkcje.

Dubbing

Jeśli ktoś oglada naprawdę dużo filmów i seriali z państwa środka, to po pewnym czasie zaczyna zauważać, że postaci się zmieniają, ale głosy pozostają takie same. Co więcej, głosy te niejednokrotnie ogromnie różnią się w zależności od tego, czy ogląda się wersję mandaryńską, czy kantońską; potrafią też różnić się w obrębie jednego aktora, który inaczej będzie brzmiał w każdej produkcji. A samych powodów na to jest kilka.

Pierwszy to międzynarodowość obsady. Chiny nie są tak zamknięte na zagraniczne gwiazdy jak świat zachodni i bardzo często w produkcjach występują aktorzy z innych krajów azjatyckich, którzy słąbo lub w ogóle nie mówią w danym języku.

Same Chiny również są podzielone językowo. Każdy, kto choć trochę oglądał filmy i seriale zapewne zauważył jak bardzo różnią się dialekty mandaryński i kantoński. Do tego dochodzi regionalizacja. Język chiński jest językiem tonalnym i poprawna wymowa nastręcza trudności nawet samym Chińczykom. Nawet osoby mieszkające w tym samym mieście, ale w innej dzielnicy mogą mieć problemy z porozumieniem. Produkcje są więc dubbingowane przez profesjonalnych aktorow, którzy mówią najczystrzą odmianą mandaryńskiego bez naleciałości (dubbing kantoński robi się, ponieważ to drugi najpopularniejszy dialekt w Chinach), by dotrzeć do jak największej widowni.

W dzisiejszych czsach nie dziwią też nikogo napisy w dubbingowanej już produkcji. Wszystko po to, by widz, który pomimo standaryzacji i dubbingu jednak miał problemy ze zrozumieniem, mógł sobie doczytać, co postaci mówią (trzeba pamiętać, że pismo jest zrozumiałe tak samo dla całych Chin, choć nie dialekty - np. osoby mówiące w dialektach mandaryńskim i kantońskim przeczytają (w większości) to samo, ale wymowa będzie zupełnie różna).

Kolejnym powodem jest wygoda i cięcie kosztów. Większość "starożytnych" filmów i seriali używa do produkcji mnóstwo głośnego sprzętu (podnośniki hudrauliczne, wiatraki, silniki spalinowe, itp.). Taniej jest nakręcić produkcję bez dźwięku i tym samym obciąć koszty na ekipie dźwiękowej, a potem nagrać wszystko w studio niż nagrywać dźwięk na planie (często przy udziale żywo reagującej publiczności), a potem oczyszczać i dubbingować wszystkiego jeszcze raz w studio (tajemnicą poliszynela jest, że filmy Shaw Bros. kręcono bez dźwięku).

Ponadto, dubbing przez gwiazdy przyciągające widownię do ekranów byłby znacznie droższy niż aktora dubbingowego, który często nawet nie jest wymieniony na liście płac. Co więcej, niektóre gwiazdy kręcą nawet po kilka produkcji rocznie (mowa szczególnie o serialach), a to tempo niespotykane na zachodzie (50-cio odc. serial kręci się w 3-4m-ce) i często nie są w stanie nauczyć się dokładnie scenariusza. Jeśli pomylą słowo lub dwa, dubbing załatwi to bez problemu, a zyskuje się na czasie.

Inżynier Mamoń wiecznie żywy

Czyli słów kilka o tym, dlaczego warto znać oryginalne tytuły?

Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... to... poprzez... no reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.

Chińczycy tej zasady przestrzegają niemal perfekcyjnie i dlatego co kilka lat mamy nową wersję tej samej historii, ale o ile oryginalną nazwę mają zawsze tą samą, to na zachód idzie to często pod bardzo różnymi tytułami. Przytoczę tu tylko kilka przykładów, bo wszystkich nie sposób wymienić (a Trzech Królestw w ogóle nie będę ruszać).

W 1974r. Gu Long napisał książkę, której nadał tytuł 天涯明月刀, co po naszemu pisze się Tiān Yá Míng Yuè Dāo. I teraz zaczyna się najciekawsze:
- książka została przetłumaczona na język angielski pod tytułem Horizon, Bright Moon, Sabre;
- w 1976r. wytwórnia Shaw wypuściła film, którego tytuł brzmi The Magic Blade;
- w 1983r. ATV wypuściła serial pod tytułem The Moon & The Sabre;
- w 2012r. wyszeł serial pod tytułem The Magic Blade;
- w 2015r. wydano grę, która nosi tytuł Moonlight Blade;

W 1972r. Gu Long napisał książkę, której nadał tytuł 邊城浪子, co po naszemu pisze się BiānChéng LàngZǐ. A fakty są takie:
- książka została przetłumaczona na język angielski pod tytułem Bordertown Wanderer;
- w 1977r. wyszedł film pod tytułem 明月刀雪夜歼仇, co pisze się Míng Yuè Dāo Xuě Yè Jiān Chóu, a po angielsku to Pursuit Of Vengeance;
- w 1989r. TVB wypuściła serial pod tytułem The Black Sabre;
- w 1989r. ATV wypuściła serial pod tytułem 傅紅雪傳奇 / Foo Hung Suet Chuen Kei The Legend of Fu Hung Suet;
- w 1993r. wydano film pod tytułem A Warrior's Tragedy;
- w 2016r. wydano serial pod tytułem Bordertown Prodigal, znany też pod tytułem Edge City Wanderer;
A najlepsze jest to, że serial z 2012r. pod tytułem The Magic Blade, to nie historia z Tiān Yá Míng Yuè Dāo, tylko z BiānChéng LàngZǐ - a przynajmniej tak się zaczyna.

Ale może coś innego autora, by nie czepiać się jedynie Gu Longa, ale to będzie prawdziwy killer. Gdzieś pomiędzy XIVw. a XVIw. spisane zostało 水滸傳, co pisze się Shuǐ Hǔ Zhuàn. Tu mętlik usprawiedliwia fakt, że nieraz i chińskie tytuły są zmienione, ale to wciąż ta sama historia (a raczej jej część, bo całość adaptuje się tylko do seriali). Zacznijmy od wersji książkowych:
- All Men are Brothers (1933), Water Margin (1937), Outlaws of the Marsh (1980), The Marshes Of Mount Liang (1994);
A teraz będą filmy:
- samo studio Shaw wypuściło ich kilka (choć tu większość, z niewiadomych powodów, pod różnymi, chińskimi tytułami). W kolejności wydania są to: Three Sinners (1963), The Amorous Lotus Pan (1964), The Water Margin (1972), Delightful Forest (1972), Pursuit (1972), Illicit Desire (1973), All Men Are Brothers (1975), Tiger Killer (1982);
- w 1992r. powstał All Men Are Brothers: Blood of the Leopard znany też pod tytułem Water Margin: True Colours of Heroes;
Seriali również jest kilka:
- The Water Margin (1973), Outlaws of the Marsh (1983), The Water Margin (1997) oraz All Men Are Brothers (2011);

Lata '70

Jak nie trudno zauważyć, filmów z lat siedemdziesiątych jest tak dużo, że zostały podzielone na dwie części, cz.1 1970-1974 oraz cz.2 1975-1979. Szybko można również dostrzec, że w drugiej części filmów jest znacznie mniej. Bynajmniej nie dlatego, że mniej się ich wtedy kręciło. Wręcz przeciwnie, było ich o wiele więcej. W tych latach studio podzieliło się na trzy obozy. Pierwszy kręcił normalne filmy, drugi skupiał się na typowym kung fu i tu rządził gang Venomów, a trzeci obóz można nazwać kinem na poły artystycznym, ponieważ tu rządził Chu Yuan i jego adaptacje książek Gu Longa. I tak dla trzech odłamów kina powstały trzy osobne działy, w których każdy znajdzie coś dla siebie.

Jak czytać stronę? Oraz nieco technicznego bełkotu.

Nieco inaczej niż normalnego bloga. Tutaj czyta się jak zwykłą gazetę, czyli kolumnami z góry na dół, od lewej do prawej, a nie jak zwykle rzędami od lewej do prawej. Dlaczego? Bo tak mi wygodniej, a wszyscy pewnie i tak się szybko przyzwyczają. A naprawdę? Nie chciałam używać za dużo Java w kodzie, a nowe znaczniki CSS na razie nie radzą sobie z innym wyświetlaniem niż kolumnowy. Osobiście nie uważam, by było to bardzo kłopotliwe

Co do spraw technicznych, to dzięki temu, że wszystko działa głównie na CSS (ver.3 = nowe znaczniki = yay! ^^), strona niemal nic nie waży (dla dociekliwych cała strona waży niecały 1MB, a obrazki okładek niemal 45MB. Cóż, najwięcej zabierają, bo chcę żeby były ładne, a ładne muszą być ciężkie) i przy okazji nie szpieguje użytkowników, co ostatnio jest jakimś głównym tematem w sieci. Nie ma tu też żadnych plików cookies, a ja wręcz zachęcam do wyłączenia pamięci podręcznej dla strony, przez co zawsze będzie w przeglądarce widoczna najnowsza treść zamiast tego, co dana przeglądarka zdecydowała się zapisać na dysku (bo na tym właśnie polega cache).