☰ MENU
Nieco wstępu News / Chat Spis alfabetyczny Lata '60 Lata '70 cz.1 Lata '70 cz.2 Lata '80 Huangmei Filmy Venomów Gu Long Serie Różności Zagraniczne Nowe Seriale Książki Gry Forum

SānGuó Wú Shuāng

/ 三國無双 /

Dynasty Warriors

Rok produkcji: 2018;
Ocena: ?/10;
Inne tytuły: ;
Język: mandaryński;

Sān Shào Yé De Jiàn

/ 三少爺的劍 /

Sword Master

Rok produkcji: 2016;
Ocena: 7/10;
Inne tytuły: Sword of the Third Young Master;
Język: mandaryński;

Czekałam na ten film niemal trzy lata, bo w dzisiejszych czasach prawdziwe wuxia nie wychodzi na co dzień w powszechnym zalewie romantycznego xianxia, oper mydlanych osadzonych w starożytności i komedii z elementami sztuk walki. Dodatkowym atutem był reżyser, który zagrał główną rolę w pierwszej ekranizacji niemal 40 lat temu oraz Norman Chu (jedna z gwiazd studia Shaw). A jak wyszło w praniu?

Całkiem nieźle. Na walki przyjemnie się patrzyło i nie było w nich zbyt wielkiej ilości wire-fu, co ostatnio jest zmorą. Oczywiście od razu widać pewne kompromisy jak ujęcia z bliska i cięcia, ale to wymóg przy aktorach, którzy niewiele mają wspólnego ze sztukami walki. Na uwagę zasługują też scenografia (bardzo wspomagana CGI) i stroje, ale lubię myśleć, że gdyby Chu Yuan (reżyser pierwowzoru) dziś zrobił ten film, to właśnie tak by wyglądał.

Dlaczeg więc tak niska ocena? Ponieważ scenariusz kiepsko wypadł, nie wspominając już o głównej gwieździe, Lin GengXinie, którego nie lubię od czasów God Of War i zaczynam powoli myśleć, że facet jest w stanie położyć każdy projekt, do którego go zaangażują. O dziwo gorzej myślałam o Peterze Ho (antagoniście), który był straszny w Trzech Królestwach, ale tu był całkiem niezły i naprawdę go polubiłam. I właśnie taki jest główny problem filmu - główny bohater nie wzbudza sympatii i nikogo nie obchodzi jego los, a przy tym z antagonistą można się zżyć, ponieważ ma za sobą jakąś ciekawą historię.

Wēi Chéng

/ 危城 /

Call of Heroes

Rok produkcji: 2016;
Ocena: 6/10;
Język: kantoński / mandaryński;

Ten film jakoś przefrunął pod moim radarem, ale też przyznaję, że ostatnimi czasy niespecjalnie śledzę filmy z Państwa Środka, ponieważ od kilku lat nic ciekawego się na filmowym poletku nie dzieje. Ale w końcu zasiadłam i go obejrzałam.

Pierwsze wrażenie zrobił na mnie bardzo dobre - ledwie kilka minut filmu, a już mamy gag i mordobicie. I to bardzo dobrze wyreżyserowane mordobicie, które jest jednak tylko przedsmakiem do reszty walk, które wypadają świetnie (nic dziwnego skoro jednym z choreografów był Sammo Hung, a do filmu zaangażowano prawdziwych mistrzów sztuk walki).

Niestety same walki to nie wszystko, a z przykrością przyznaję, że są praktycznie jedynym plusem tego filmu, ponieważ scenariusz kompletnie nie trzyma się kupy i miejscami jest tak nielogiczny i głupi (decyzje bohaterów i tok ich rozumowania nadają się tylko na leczenie psychiatryczne), że aż żal było patrzeć. Scenografia i stroje są w porządku. Ani złe, ani zachwycające, tylko miasto bardziej przypominało wioskę z jednym placem aniżeli wielką metropolię.

Fēng Shén Bǎng

/ 3D封神榜 /

League of Gods

Rok produkcji: 2016;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Ten film w ogóle nie powinien być filmem, tylko demem gry RPG na telefony komórkowe, ponieważ kiepskie efekty specjalne i miałkość fabuły nie plasujągo w segmencie PC, a na małym ekranie więcej może ujść na sucho. Niestety, film pojawił się w wysokiej rozdzielczości i jedyne czym może się pochwalić są gwiazdy i gwiazdeczki.

Fabuła przedstawia się iście RPGowo. By pokonać złego władcę i jego demoniczną kochankę stary mnich zleca pokonanie ich niechętnemu, młodemu wojownikowi. Mówi mu, że do pokonania go będzie potrzebował specjalnego miecza znajdującego się na krańcu świata, ale by do niego dotrzeć potrzebna jest drużyna, którą młodzieniec musi zebrać. I tak dołączają do niego niezbyt zdrowy na umyśle chłopak zaklęty w rozwydżone dziecko, syn króla mórz wyglądający jak skrzyżowanie miniaturowego człowieka, ryby i konika morskiego, a także jednooka, gadająca roślina oraz dziewczyna, która jest szpiegiem złego króla, który może czytać jej myśli i za ich sprawą widzieć co robi bohater.

Nie muszę oczywiście spominać, że odnajdują miecz i pokonują złego któla. Nadmienię za to, że bohaterowi pod koniec wyrastają skrzydła. Sama nie wiem... to chyba podpada pod jakiś power-up. Ogólnie ten film to tragedia. Nie polecam.

Wò Hǔ Cáng Lóng 2

/ 臥虎藏龍2 /

Crouching Tiger, Hidden Dragon 2

Rok produkcji: 2016;
Ocena: 5/10;
Inne tytuły: 臥虎藏龍:青冥寶劍 / Wò Hǔ Cáng Lóng: Qīng Míng Bǎo Jiàn / Crouching Tiger, Hidden Dragon: Sword of Destiny;
Język: angielski;

Film opowiada dalsze losy miecza zwanego Zielonym Przeznaczeniem, który chce zdobyć przywódca najsilniejszego klanu podziemia. Niewiele myśląc, pan domu, w którym przechowywany jest miecz, wzywa na pomoc Yu Shu Lien (Michelle Yeoh), która po drodze do willi zostaje zaatakowana przez wrogi klan, ale wybawia ją z opresji dawny kochanek, Meng Sizhao (Donnie Yen), przy okazji chwytając szpiega przeciwników. Do willi przybywa też młoda dziewczyna, którą Yu przyjmuje na uczennicę, a także inni przedstawiciele świata sztuk walki, by odeprzeć ataki wrogiego klanu i ochronić miecz.

Pierwsza część mi się nie podobała, ale w drugiej pokładałam nadzieje, które jednak zgasły, gdy dowiedziałam się, że film został nakręcony po angielsku, a wydawcą jest Netflix. Niestety wszystko wyszło sztucznie, historia jest nieciekawa, a większość postaci wciśnięta na siłę i gdy w końcu umierają to tak naprawdę widza to nie obchodzi. Mogłoby wyjść z tego naprawdę dobre kino, gdyby była to historia o mieczu i dwojgu poróżnionych kochanków, a tak wyszło z tego nie wiadomo co. Na plus jednak trzeba przyznać, że film wygląda prześlicznie - jest kolorowy niczym baśń i tylko dlatego dostał tak wysoką ocenę.

Tiān Jiāng Xióng Shī

/ 天將雄師 /

Dragon Blade

Rok produkcji: 2015;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński / kantoński / angielski;

Film opowiada o skazanym na banicję na rubieżach cesarstwa dowódcy dużyny chroniącej Jedwabny Szlak. Przybywając do miasta mającego być jednocześnie jego kolonią karną nie spotyka się on tam z miłym przyjęciem, ale umiejętnościami może nie zaskarbia sobie symaptii mieszkańców, ale coś w rodzaju szacunku i nietykalności. Wtedy u bram miasta staje oddział Rzymian, który za wszelką cenę chce je zdobyć, ponieważ stanowi ono dla niego jedyną szansę ratunku przed ścigającą ich armią. Niechętnie obie strony zaczynają współpracować, by stawić czoła wspólnemu wrogowi, króry chce zniszczyć ich i ich dom.

Nigdy nie przepadałam za Jackim, ale podeszłam do tego filmu z pewną dozą nadziei, że mi się spodoba. Zdjęcia były ładne, stroje również, fabuła na kolana nie powaliła, ale trzymała się kupy... jakoś. Co więc poszło nie tak? Właśnie to, że wszystko było "jakoś" i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że na pół gwizdka. Jackie niczym nie zaskoczył - grał jak zwykle. Ale byli tam też inni aktorzy (tak, patrzę szczególnie na "gwiazdy" USA), które miałam wrażenie, że są tam za karę. No i trzeba napomknąć też o dekoracjach, które nie grzeszyły urodą.

Zhōng Kuí Fú Mó: Xuě Yāo Mó Líng

/ 钟馗伏魔:雪妖魔灵 /

Zhong Kui: Snow Girl and the Dark Crystal

Rok produkcji: 2015;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński;

Historia wojownika, który podstępem zostaje przemieniony w demona i bezwiednie zakochuje się w kobiecie, która również jest demonem, ale takim prawdziwym. Dowcip polega na tym, że jego nauczyciel wmawia mu, że musi ją zabić, by na powrót stać się człowiekiem. Okazuje się jednak, że nie jest to prawda, a jego nauczyciel również okazuje się nie być człowiekiem, a jednym z niebiańskich władców, który z pomocą stworzonego przez siebie demona chce wykończyć resztę niebiańskiej braci, by przejąć władzę.

Wiele razy już wspominałam, że nie znoszę fantasy, ale trailer był dobry, a na rynku wuxia posucha straszna i się skusiłam... żałuję. Właściwie to historia nie jest aż taka zła, ale całkowicie grzebie ją wykonanie. To już nawet nie jest film, ale bajka CGI dla dzieci - zwłaszcza pod koniec. I bynajmniej nie jest to komplement. Wszystko wygląda sztucznie, a postaci nie są przekonujące (głównie przez braki w animacji).

Xiù Chūn Dāo

/ 绣春刀 /

Brotherhood of Blades

Rok produkcji: 2014;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Plakat był fajny, trailer również, a i streszczenie obiecywało dobrą porcję rozrywki. Tak się rozerwałam, że prawie zasnęłam, a pod koniec zupełnie straciłam zainteresowanie. Ogólnie wykonanie nie było złe. Stroje byłt ładne, sceneria również, wszystko kompletnie pogrzebała fabuła. Mogło być z tego fajne kino o zemście, odkupieniu, wybaczeniu i walce, ale wyszło wielkie nic. Główni bohaterowie (a jest ich trzech) wchodzą w konflikt z prawem i by ich przestępstwo nie wyszło na jaw bratają się z przestępcami. Problem polega na tym, że w pewnym momencie zaczynają nałogowo kłamać - okłamują siebie nawzajem, dowódców, przyjaciół i wszystkich, z którymi mają kontakt. Koniec końców nie wiadomo o co im już tak naprawdę chodzi, bo ani nie starają się ratować sytuacji ani jej naprawić. Film zmierza donikąd i nijako się kończy.

Cì Kè

/ 刺客 /

Game of Assassins

Rok produkcji: 2013;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Prosta historia o podbitym królestwie Chu, w którym stary generał imieniem Tu Jia w jednej z bitew finguje własną śmierć. Gdy wszyscy uznają go za artwego w sekrecie szkoli trójkę skrytobójców, by ci zabili diabolicznego władcę królestwa Wei, który podbił ich ojczyznę. Problem polega na tym, że jednym z zabójców jest dziewczyna, w której zakochują się pozostali dwaj, młodzi spiskowcy, ale tylko jeden zdobywa jej serce. Odrzucony młodzieniec nie zamierza tego jednak tak zostawić i brata się z wrogiem, by problem rozwiązać.

Ma się wrażenie, że fabuła o którestwach została wepchnięta do filmu tylko, by usprawiedliwić resztę chaosu, jaki panuję pomiędzy trójką bohaterów. Reszta jest praktycznie nieistniejąca, ponieważ całej reszty obsady mało co w filmie jest. Samo wykonanie również nie stoi na wysokim poziomie. Stroje są w porządku i mi się podobały, wnętrza może nie powalały na kolana, ale tragedii też nie było, za to film kompletnie grzebie wykonanie. Miałam wrażenie, że wszyscy są w nim na siłę i ich gra kompletnie mnie nie przekonała.

Sì Dà Míng Bǔ

/ 四大名捕 /

The Four

Rok produkcji: 2012;
Ocena: 7/10;
Język: mandaryński;

Czekałam na ten film niemal dwa lata, praktycznie od momentu jak się dowiedziałam, że będą film robić, a to głównie za sprawą serialu, który obejrzałam nieco wcześniej, a który mi się podobał. W końcu nadszedł upragniony dzień seansu i muszę powiedzieć, że wcale dobrze się bawiłam. Było po drodze parę zgrzytów (np. dlaczego Heartless jest dziewczyną?), ale ogólnie film był dobry. Cześć widzów pewnie uzna, że efekty specjalnt były przesadzone, ale i w pewnych momentach się zgodzę (ech, to latanie), ale nie wyobrażam sobie Czwórki bez ich "magicznych" zdolności. Co do samej fabuły, to jak zwykle była zagadka i miałam niejakie deja vu z Detektywa Dee i tak jak tam, chciałoby się obejrzeć więcej.

Huà Pí 2

/ 畫皮 /

Painted Skin 2

Rok produkcji: 2012;
Ocena: 4/10;
Inne tytuły: Painted Skin 2: The Resurrection;
Język: mandaryński;

Pomimo iż nie lubię fantasy, to pierwsza część filmu okazała się całkiem udana i czekałam na część drugą. Po czterech latach w końcu się doczekałam, ale jak większość serii, tak i ta cierpi na syndrom części drugiej, która daleko odbiega jakością od pierwszej. Głównie przez to, że fabuła jest kompletnie inna (czy to w ogóle powinno nosić miano sequela? Wątpię). Kolejną przeszkodą są ci sami aktorzy, ale w kompletnie innych rolach, co dodatkowo pogłębia chaos. Filmu nie ratują nawet efektyu specjalne, bo by je docenić, potrzeba do nich dodać ciekawą fabułę, której tu bardzo brakuje.

Wō Kòu De Yōng Jī

/ 倭寇的磫跡 /

The Sword Identity

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Trailer był fajny i obejrzałam go z przyjemnością. A potem z niecierpliwością czekałam na film i... przeżyłam kolejny zawód. Nie wiem co oni ostatnio tam w tych Chinach robią, ale co jeden film to gorszy. Trailer obiecywał dobry film wuxia, a dostałam połączenie śpiących leśnych dziadków (głów czterech szkół), dwóch żołnieży z dawno nieistniejącej armii i jakieś tancerki, które przypominały Turczynki. Walki to jakaś totalna pomyłka, fabuły też nie nazwę powalającą (żołnieże chcą pokonać szkoły walki, bo wtedy będą mogli założyć własną). Ogólnie film lezy i kwiczy. Jedyny plus to piękne zdjęcia gór. Czy wspomniałam też, że zasnęłam na ostatniej "walce"? Nie? To teraz wspominam.

Lóng Mén Fēi Jiǎ

/ 龍門飛甲 /

Flying Swords of Dragon Gate

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński;

Co to miało nie być. Hit, cudo, mega-produkcja. No i była. Podobno film pobił rekord oglądalności w państwie środka przez pierwsze dni wyświetlania w kinach. Ja tam nie mieszkam, to i hura-optymizmowi nie uległam. Obejrzałam i stwierdzam, że to chyba jakaś pomyłka. Taki budżet, takie gwiazdy, a tak marne wykonanie. Efekty specjalne wołają o pomstę do nieba (szczególnie w walce na statku), stroje są ok. (prócz eunuchów), fabuła taka sobie. Właściwie oglądając miałam wrażenie, że reżyser nie może się zdecydować jaką historię chce opowiedzieć (o rywalizacji służb na dworze, czy poszukiwaniu skarbu) i wyszło z tego nie wiadomo co.

Yáng Mén Nǚ Jiāng

/ 楊門女將 /

Legendary Amazons

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 2/10;
Język: mandaryński;

Po obejrzeniu wersji z lat '60 z całą plejadą gwiazd studia Shaw, bardzo czekałam na ten film. Historia jest może prosta, ale nawet mi się spodobała, a nowoczesna technika mogłaby filmwi tylko pomóc. Co z tego, skoro przy wysokim budżecie ze świetnej filmowej historii zrobiono kompletnego gniota, którego nie da się oglądać. Doprawdy, nie mam pojęcia jak udało im się namówić Cheng Pei-Pei, by w tym czymś zagrała. Fabuły nie ma co opowiadać - ostatni z rodu ginie i pozostają w nim same kobiety, które zamierzają wyruszyć na wojnę, by pokazać mężczyznom jak się walczy. Proste, ładne i kompletnie spartolone. Od fabuły, przez efekty, stroje i grę aktorów. Jedna wielka tragedia.

Bái Shé Chuán Shuō

/ 白蛇傳說 /

The Sorcerer and the White Snake

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

Kolejna ekranizacja starej chińskiej legendy o dwóch wężach-duchach, z których jeden zakochuje się w człowieku. Oczywiście i tym razem nie da się uniknąć porównać do starej wersji z lat '60 i muszę powiedzieć, że tu efekty specjalne są lepsze, za to kuleje wykonanie. Oglądając nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że była to kampania promocyjna Jeta Li, grającego mnicha i łowcę duchów. A przecież to nie ma być historia o nim, tylko parze kochanków i miłości, która nie ma szansy na dobre zakończenie. Zamiast tego mam wieczny pościg mnicha za duchem, mnóstwo efektów specjalnych i praktycznie zero tego, o czym film być powinien. Na plus jest fakt, że wszystko wyglądało bardzo ładnie.

Huà Bì

/ 畫壁 /

Mural

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 2/10;
Język: mandaryński;

Jakoś chińskie fantasy kompletnie do mnie nie trafia. W każdym razie powieść o młodym (a jakże!) studencie, który przez fresk przedostaje się do świata, w którym są same urodziwe panny i zła królowa, która może by i go tam chciała, ale bardziej chce go zabić, nie jest na moje nerwy. Potem okazuje się, że świat nawiedza kataklizm i oczywiście tylko biedny student wie, co zrobić, by sytuację uratować. Na końcu, oczywiście, wszystko kończy się dobrze, ale happy end wcale nie poprawia sytuacji. Ogólnie pragnę zapomnieć, że kiedykolwiek ten film oglądałam.

Qiàn Nǚ Yōu Hún

/ 倩女幽魂 /

A Chinese Fairytale

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 6/10;
Język: mandaryński;

Kolejny remake znanej chińskiej baśni o demonie, który zakochał się w człowieku. Było tego na pęczki, ale to jest moja dopiero druga odsłona tej historii (pierwszą była wersja ze studia Shaw z lat '60) i muszę powiedzieć, że historia bardzo przypadła mi do gustu. To chyba pierwszy film fantasy, który obejrzałam bez przymusu. Historia jest prosta (bo to baśn), ale za to uniwersalna i urocza, efekty i wykonanie też są bardzo dobre. Na uwagę zasługują też stroje, które są jak na baśń fantastyczne, ale bez przesady (jak np. to było w The Promise) oraz lokacje, które mają tego bajkowego ducha, ale jednocześnie dają odczuć, gdzie się historia dzieje. Polecam.

Cì Kè Dì Guó

/ 刺客帝國 /

Empire of Assassins

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 5/10;
Język: kantoński;

Już sam fakt, że znalezienie oryginalnego tytułu graniczy z cudem, a o plakacie można jedynie pomarzyć, świadczy na jakim poziomie jest to film. Na IMDB tak go objechali, że strach się bać. A mnie się podobał i z przyjemnością go obejrzałam. Co nie przeszkadza mi napisać, że fabuła i wykonanie leżą i kwiczą - głównie dlatego, że film jest zlepkiem scen z wcześniej nakręconego serialu. Przypuszczam więc, że gdybym obejrzała oryginał, to więcej bym z tego zrozumiała. Aktorzy starają się jak mogą, stroje też są nawet dobre, ale same lokacje (czy to wnętrza, czy plenery) już nie są zbyt ładne. Za to najbardziej podobały mi się walki. Leje się krew, dachówki i deski latają w powietrzu i wtedy człowiek wie, co tak naprawdę ogląda. Pomimo iż powinnam być na "nie", to jednak polecam ten film, bo to świetny odstresowywacz.

Ròu Pú Tuán Zhī Jí Lè Bǎo Jiàn

/ 肉蒲團之極樂寶鑑 /

Sex and Zen: Extreme Ecstasy

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 2/10;
Język: mandaryński;

Myślałby kto, że jak erotyk, to nie obejrzę. Ważne, że w stylu jaki lubię i już mam oczy przyklejone do ekranu. Co z tego, skoro to w ogóle do mnie nie trafia. Spać mi się chciało, a ilość głupoty w tym filmie (nie będę wymieniać, bo za dużo miejsca by to zajęło) jest doprawdy porażająca. O fabule nie ma co wspominać (jakiej znowu fabule?!), ale za to bardzo ładnie wszystko wyglądało i tylko ta jedna rzecz ratuje ten film. Oczywiście wiem, że w tym gatunku nie spotyka się przemyślanych wątków i fabuła leży, a nacisk kładzie się na goliznę, ale popadanie ze skrajności w skrajność też nie jest najlepsze. Kończąc muszę napisać, że jeden punkt dodałam za CGI - gdyby nie dobre wykonanie, to dostałby pałę!

Wǔ Xiá

/ 武俠 /

Wu Xia

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

Sama nie wiem, czego się właściwie spodziewałam po tym filmie. Właściwie wszystko było w nim dobrze, ale zabrakło mi w nim tego "czegoś". Walki były dobre, postaci (jak zwykle) silnie zarysowane, z jasnym podziałem na tych dobrych i tych złych, stroje też były w porządku, a jednak coś było nie tak. Brakowało jakiegoś pierwiastka, który połączyłby to w całość, a tak mamy byłego mordercę, detektywa, który chce go złapać, a cała reszta wydaje się tam być na dokładkę, żeby fabuła nie wyglądała zbyt głupio i właśnie ta dokładka nie trzyma się kupy, ponieważ wydaje się tam wsadzona na siłę, by przydać postaci zbiega jakiejś głębi, której nijak dostrzec się nie da.

Guān Yún Chǎng

/ 關雲長 /

The Lost Bladesman

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Nie powiem, trailer bardzo mi się podobał i z niecierpliwością czekałam na premierę. W końcu się doczekałam i, prawdę powiedziawszy, chyba lepiej byłoby, żebym ją przegapiła. Ten film to jakaś totalna pomyłka! Ze wszystkich bohaterów Trzech Królestw wybrano najbardziej znanego i jedną z jego najlepszych przygód (zamordowanie generałów strzegących przełęczy, przez które musiał przejechać) i myślałam, że czegoś tak prostego i tak widowiskowego nie można zepsuć - a jednak! Film kompletnie nie trzyma się kupy. Zamiast dwóch żon Liu Beia, które z nim jechały mamy jedną, która w dodatku nie jest jego żoną, generałowie są bardziej zbirami niż wojskowymi, a cesarz pracujący w polu i chcący zabić YunChanga to kpina w żywe oczy!

Hóng Mén Yàn

/ 鴻門宴 /

White Venageance

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Tyle czasu czekałam na ten film. Potem jeszcze dłużej na dobre napisy i w końcu się doczekałam. I po prawdzie to chyba lepiej, żebym się nie doczekała. Osobiście nie rozumiem jak przy takim budżecie i obsadzie tak można zepsuć film... który jest... właściwie o niczym. Miał być o początkach dynastii Han (czyli o tym jak Liu Bang zjednoczył rozbite Chiny), a jest o ciągłej bitwie dwóch ludzi i stratega, który przechodzi z jednego obozu do drugiego. Nic więcej nie mogę o tym napisać, bo i nie ma co. Może film jest bardziej zrozumiały dla Chińczyków, dla mnie z pewnością nie i wątpię, bym kiedykolwiek do niego wróciła. Można było zrobić z tego kino lepsze niż Chi Bi, a wyszło jak zwykle. Za to bardzo podobała mi się muzyka, którą było słychać w scenie gry w Go i dlatego podniosłam ocenę.

Zhàn Guó

/ 戰國 /

Warring States

Rok produkcji: 2011;
Ocena: 1/10;
Język: mandaryński;

Ten film kompletnie do mnie nie dotarł. Mógł być naprawdę dobry, bo nic małego nie wyjdzie z rywalizacji dwóch największych strategów antycznych czasów. Tylko wydaje mi się, że od samego początku wszystko poszło źle. Obsada jest dobra, tylko sposób nie ten. Sun Bing ma być największym umysłem swej epoki, a zachowuje się jak pięcioletnie dziecko z opóźnionym rozwojem. Jego rywal (i jednocześnie brat) jak najgorszy łotr (co po prostu jest śmieszne), do tego mamy jakąś kobietę-generała, która właściwie nie wiadomo co tam robi. Tragedia. Udam, że nigdy tego filmu nie widziałam i wszystko będzie dobrze.

Zhào Shì Gū'ér

/ 赵氏孤儿 /

Sacrifice

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński;

Od razu wiedziałam, że skądś znam ten film i potem mi się przypomniało. Już kiedyś widziałam operę Huangmei na podstawie tej samej historii i pamiętam, że była wcale niezła, więc tym bardziej film sobie obejrzałam. Niestety, porównanie nie wypadło najlepiej i pomimo iż stara wersja, choć filmem była nienajlepszym, to i tak była lepsza od tego. Nie można powiedzieć, stroje, wystrój wnętrz i ogólne wrażenie jak najbardziej pozytywne, ale filmowi brakowało tego czegoś, co sprawiłoby, że raz jeszcze chciałoby mi się obejrzeć historię człowieka, który traci żonę i poświęca własnego syna, by żyć mógł ostatni syn z możnego rodu.

Kǒng Zǐ

/ 孔子 /

Confucius

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 7/10;
Język: mandaryński;

Co prawda nie znoszę Chow Yun Fata i ogólnie filmów biograficznych, bo albo są po prostu nudne i rozwleczone albo pełne hollywoodzkiego, a w szczególności polskiego zadęcia, co sprawia, że nie ma się ochoty oglądać. Ale na tym mile się zaskoczyłam i uważam, że film był świetny, głównie dlatego, że nie było w nim tego przesadnego patosu. Było ciekawie, nieco politycznie (bo tak to zwykle bywa) i nawet przygodowo (podczas tułaczki głównego bohatera). Ogólnie wrażenie bardzo pozytywne i naprawdę polecam wszystkim (może oprócz tych, którzy nie uznają nic prócz bijatyki i wybuchów).

Jiàn Yǔ Jiāng Hú

/ 劍雨江湖 /

Reign of Assassins

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 9/10;
Język: mandaryński;

Najeżona byłam na ten film jak na Chi Bi. Bo cóż tu dużo mówić: wszystkie filmy Woo prócz wcześniej wspomnianego kompletnie mi się nie podobały, a tu proszę - kolejne miłe zaskoczenie! Może reżyserowi wyszło na dobre te kilkanaście lat w stanach i teraz już tylko lepiej? W każdym razie nic nie mogę temu filmowi zarzucić. Fabuła była prosta i typowa dla wuxia (morderstwa, zdrada, pieniądze i mroczna tajemnica), ale z hollywoodzkim happy endem (co raczej się nie zdarza), efekty bardzo dobre (bo praktycznie nie było ich widać!) i stroje nareszcie nie były kosmiczne, co ostatnio jest normą. Naprawdę polecam!

Jǐn Yī Wèi

/ 锦衣卫 /

14 Blades

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński;

Zaczyna się naprawdę fajnie i aż za bardzo przypomina serię filmów (zdaje się, że było ich aż cztery!) o Latającej Gilotynie sprzed wielu lat. Grupa zabójców pracująca na zlecenie wysoko postawionych person likwiduje niewygodne im osoby. W połączeniu z wuxia to świetny materiał na film. Co więc poszło nie tak? Fabuła to raz: kompletnie nie trzymała się kupy. Dlaczego reżyser nie rozumie, że w filmie, który trwa niecałe półtorej godziny nie ma czasu na wielowątkową fabułę i tysiące postaci? Jeśli ma się do dyspozycji 90min, to trzeba się strzeszczać i nie wpychać do fabuły więcej niż dwa wątki, bo robi się z tego chaos. Druga sprawa to stroje: jakoś ciężko mi jest oglądać wuxia, w którym główny bohater chodzi w skórzanym płaszczu i wygląda jakby urwał się z imprezy dla gangu motocylowego.

Dí Rén Jié

/ 狄仁傑 /

Detective Dee

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 7/10;
Inne tytuły: Detective Dee and the Mystery of the Phantom Flame;
Język: mandaryński;

Dane mi już było przeczytać kilka książek o sędzim Dee i to w rodzimym języku. Rzeczywiście trzeba przyznać, że są to typowe chińskie kryminały, tylko te imiona coś takie koreańskie, przez co chyba coś tu zgrzyta. Pomimo to pokładałam w tym filmie spore nadzieje i właściwie się nie zawiodłam. Rozczarowaniem okazał się natomiast fakt, że sam sędzia gdzieś zapodział swoich dwóch pomagierów i tu jest zupełnie sam. Poza tym bardzo przyjemnie się oglądało, choć sam film jest nieco przekombinowany fabularnie i efekty specjalne mogłyby być nieco lepsze.

Sū Qǐ Er

/ 蘇乞兒 /

True Legend

Rok produkcji: 2010;
Ocena: 1/10;
Inne tytuły: Beggar So;
Język: mandaryński;

Przyciągnął mnie do tego filmu tytuł i obejrzałam go, choć plakat wyraźnie krzyczał do mnie, bym tego nie robiła. Dlaczego? Bo połączenie wuxia i fantasy nie idą zbytnio u mnie w parze, a przynajmniej nie w takiej formie. I tak mamy całkiem niezłą historię mistrza sztuk walki, który popada w alkoholizm i zostaje żebrakiem i praktycznie oderwaną od tego historię generała-mutanta (bo jak inaczej go nazwać?), która gdzieś tam się zazębiła z poprzednim wątkiem, ale nie bardzo. Wyszło z tego takie nie wiadomo co i tak już zostało. Może byłabym mniej najeżona, gdyby postaci wyglądały normalnie, a nie jakby urwały się z Wyspy dr Moreau, ale tak...

Huā Mùlán

/ 花木兰 /

Mulan

Rok produkcji: 2009;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

To nie pierwsza opowieść o dzielnej dziewczynie, która poszla do wojska w zastępstwie za swego chorego ojca jaką przyszło mi widzieć, ale jak do tej pory, chyba jest najlepsza. Nie oznacza to jednak, że wybitna. Ale przyznać trzeba, że film był ciekawy. Mulan nie jest tu ani za bardzo przesłodzona, ani też nie starano się z niej zrobić chłopczycy. Podobało mi się te to, że nie ma tu tej zbytniej ostrożności, by się nie zdradzić, że naprawdę jest kobietą. Cieszy mnie to, bo wszędzie indziej robiono z tego straszny problem, przez co film miał ieco komiczny wyraz. Tutaj jednak pozbyto się tego cąłkowicie i dobrze.

Chì Bì

/ 赤壁 /

Red Cliff

Rok produkcji: 2008 / 2009;
Ocena: 9/10;
Język: mandaryński;

Oglądałam to już chyba ze cztery razy i wciąż nie mam dość. Choć przyznać muszę, że jak przeczytałam, kto jest rezyserem, to nie dawałam temu filmowi wielkich nadziei i jakże srogo się "zawiodłam"! Obym więcej miała takich "zawdów", to będe nieporównywalnie bardziej szczęśliwsza; ale tylko w pełnej wersji (4.5h), a nie w tym obciętym o połowę badziewieu! Także marsz do ściągania (tak, bo u nas tylko wersja ucięta, po nieokrojoną trzeba udać się do internetu) i podziwiania. No i motyw przewodni z pierwszej części mnie urzekł. Jeszcze raz to powtórze: cudo.

Huà Pí

/ 畫皮 /

Painted Skin

Rok produkcji: 2008;
Ocena: 6/10;
Język: mandaryński;

Nie znoszę chińskiego fantasy i to nawet bardzo, ale ten film, o dziwo, okazał się być całkiem przyjemnym obrazem i to na tyle, że z chęcią obejrzę część drugą. Ma plejadę gwiazd, bardzo ładne efekty specjalne, stroje i lokacje (co chyba nieczęsto się ostatnio zdarza). Dlaczego więc tak słaba ocena? Cóż, skoro wszystko powyżej jest na swoim miejscu, to pozostaje jeszcze fabuła. Ta jest prosta i czytelna, ale osobiście uważam, że motyw z łowczynią duchów i wygłupami Donni'ego to już była lekka przesada. Nie twierdzę, by to całkowicie wyciąć, ale nieco wygładzić i już byłoby o wiele lepiej.

Gōng Fū Zhī Wáng

/ 功夫之王 /

The Forbidden Kingdom

Rok produkcji: 2008;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Obejrzenie tego filmu to jedna z najgorszych pomyłek, jakie kiedykolwiek zdażyło mi się popełnić. Ja oczywiście wiem! Jet Li i Jackie Chan w jednym filmie to z pewnością rzecz, na którą czekali wszyscy zachodni widzowie i zpewne niejeden się podniecił podczas oglądania, ale mnie to jakoś nie zachwyca; Jackiego szanuję za to, co zrobił i robi, ale to wszystko, a Jet... cóż, pozostawię to bez komentarza. Poza tym ten film był tak naiwny, bezczelny w stosunku do filmów Shaw Bros., że aż oczy i uszy bolały. No i nigdy, ale to nigdy nie przypadła mi do gustu legenda o Małpim Królu, o której to luźno traktuje.

Jiāng Shān Měi Rén

/ 江山美人 /

An Empress and the Warriors

Rok produkcji: 2008;
Ocena: 7/10;
Język: mandaryński;

Schemat tu goni schemat i schematem pogania, ale zostało to tak pięknie przedstawione, że nie mogę nie lubić tego filmu. Poza tym, czy wszystkie filmy muszą mieć super-skomplikowaną fabułę? Według mnie nie. Tak i w tym, nie była skomplikowana. Ot, ona jedna, a ich dwóch: oddany cesarstwu żołnierz i płatny zabójca. Historia miłosna starej daty, ale mnie tam nie przeszkadza. Podoba mi się to, że film na siłę nie stara się być czymś więcej i aspirować do miana dzieła, a po prostu jest jaki jest: prosty, z czytelną fabułą, ładną muzyką i dającymi się lubić postaciami. No i jak zawsze świetni Leon i Donnie, których uwielbiam.

Sān Guó Zhī Jiàn Lóng Xiè Jiǎ

/ 三國之見龍卸甲 /

Three Kingdoms: Resurrection of the Dragon

Rok produkcji: 2008;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

A miało być tak dobrze. Bo któż nie kocha Zhao Zilonga z ChangShan? Chyba tylko Cao Cao (bo nie chciał przejść do jego obozu). W założeniu film miał być superprodukcją, na którą pieniądze wyłożył Andy Lau i przy okazji zagrał główną rolę. Tylko, że film w ogóle nie jest ciekawy i jak dla mnie nieco przekombinowany. Stroje są na poły fantastyczne (szczególnie u przeciwników), w lokacjach nie widać tych wszystkich dolarów i yuanów, a sama fabuła nie porywa zbytnio. Niby najważniejsze rzeczy tu są (np. uratowanie Ah Dou), ale filmowi potrzeba jeszcze sprawnej realizacji i tego właśnie zabrakło. I, doprawdy, nie daruję Andy'emu, że spartolił przy takich gwiazdach jak Ti Lung, Yueh Hua i Sammo Hung. Niewybaczalne!

Tóu Míng Zhuàng

/ 投名状 /

The Warlords

Rok produkcji: 2007;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

Pamiętam reklamę tego filmu, puszczali ją nawet w naszej telewizji, co wywołało u mnie niamałe zaskoczenie! Ale tak naprawdę tym, co mnie przyciągnęło do ekranu poza Takeshim i Andym był niewątpliwie fakt, że wszędzie pisali jakoby miał to być remake filmu sprzed ponad 30 lat w reżyserii Changa Cheh, i który to film ubóstwiam. Cóż mogę powiedzieć o tej produkcji. Jest niewątpliwie ciekawa... ale to właściwie wszystko. Co mnie tu razi, to chyba fakt, że wykreowane przez głównych bohaterów postaci mnie po prostu nie przekonują. Ich przyjaźń wygląda sztucznie i nieprawdziwie. Koniec też nie jest najszczęśliwszy pod śłońcem i nieco różni się od oryginalnej historii.

Mò Gōng

/ 墨攻 /

Battle of Wits

Rok produkcji: 2006;
Ocena: 6/10;
Język: mandaryński;

Właściwie nie wiedziałam, czego się spodziewać po tym filmie, ale cieszę się, że mile się zaskoczyłam, ponieważ okzał się naprawdę dobrym kawałkiem kina. I co ważniejsze, zawsze cieszy mnie fakt, ze nie wiem tak naprawdę jak skończy się film; w przeciewieństwie do ogłupiającego kina zachodniego, gdzie wiadomo, że żeby nie wiem jak horrorowaty film był, to zawsze mamy happy end. W każdym razie, Andy Lau ponownie mnie nie zawiódł, a i fabuła nie była jakaś zła. Lokacje i efekty kulały, ale nie można mieć wszystkiego. W każdym razie, pomijając niedoróbki, bardzo miło mi się oglądąło i wiem, że jeszcze wrócę do tego filmu.

Mǎn Chéng Jǐn Dài Huáng Jīn Jiǎ

/ 滿城盡帶黃金甲 /

Curse of the Golden Flower

Rok produkcji: 2006;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Ładny, choć mnie tam się Gong Li zbytnio nie podobała, wyglądąła jakoś tak... staro... sama nie wiem. Chow Yun Fat był niezły, choć bywało lepiej. Sam wystrój pałacu był niesamowity, stroje również, choć wątpię, by w cesarstwie tak pokazywano kobiece wdzięki (ale ja się nie znam). W każdym razie było miło, ale wątpię, bym jeszcze raz chciała ten film obejrzeć, jednak jeśli ktoś tego jeszcze nie widział, to zapraszam. Być może jestem zbyt krytyczna, ale wydaje mi się, że takie rzeczy (typowo polityczne) nie nadają się na tak krótki film, bo widz nie jest w stanie w tak krótkim czasie wciągnąć w pałacowe (w tym wypadku) intrygi, poznać bohaterów i wyrobić sobie opinię.

Yè Yàn

/ 夜宴 /

The Banquet

Rok produkcji: 2006;
Ocena: 1/10;
Język: mandaryński;

Jak babcię kocham, próbowałam obejrzeć ten film do końca, nie dałam rady, a byłam wytrwała, bo próbowałam aż trzy czy cztery razy! Nie szło, zawsze zasnęłam. Pół biedy, bo film jeszcze jako tako trzyma się kupy, ale to wszystko co można na ten temat powiedzieć. Reszta kompletnie się nie klei, postaci, stroje, jacyś latający zabójcy, którzy nie wiadomo właściwie dla kogo mordują, kompletna katastrofa. Może się czepiam, ale uważam, że wuxia i Shakespeare (film luźno nawiązuje do jego sztuk) nie idą w parze. Film jest dość oryginalny, ale w tym przypadku, to raczej nie jest atut.

Shén Huà

/ 神话 /

The Myth

Rok produkcji: 2005;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński;

Ogólnie nie lubię filmów z Jackie Chanem (z jednym wyjątkiem) i myślałam, że już nigdy tego filmu nie obejrzę, ale akurat leciał w telewizji, więc pomyślałam, że zawieszę oko i coś tu napiszę. Po prawdzie, to wiele bym nie straciła, gdybym go nie obejrzała. Fabuła jest oczywiście dwutorowa, bo połowa filmu dzieje się w przeszłości, a połowa w teraźniejszości. Oczywiście ciekawsze było to pierwsze, ale ckliwość wątku i efekty specjalne (szczególnie na samym końcu w jaskini) sprawiają, że naprawdę można spokojnie film wyłączyć i nic się nie straci. O wątku teraźniejszym nie ma co pisać, bo jest mało ciekawy (kradzież dóbr kultury, pieniądze i tym podobne) dla kogoś, kto gustuje w wuxia.

Wú Jí

/ 无极 /

The Promise

Rok produkcji: 2005;
Ocena: 2/10;
Język: mandaryński;

Dobra, może się czepiam, ale najwidoczniej chińskie fantasy w ogóle do mnie nie przemawia... przynajmniej w takiej formie. A miałam takie oczekiwania co do tego filmu. Reklama była niezła, sama historia wydawała się ciekawa... szkoda, że wykonanie nie poszło za tym w parze. Przejaskrawione kolory, efekty specjalne też nie grzeszyły dobrym wykonaniem, no i te kostiumy. Niby nie powinnam się czepiać strojów, bo i u Changa Cheh i Venomów było podobnie, ale tamto było ponad 30 lat temu! A wydaje mi się, że od dzisiejszej produkcji mam chyba prawo oczekiwać czegoś więcej i mieć nieco większe wymagania jako widz!

Qī Jiàn

/ 七剑 /

7 Swords

Rok produkcji: 2005;
Ocena: 3/10;
Język: mandaryński;

Jak pierwszy raz to oglądałam, to wydawało mi się, że nie zrozumiałam fabuły, bo prawdą jest, że mi się oko przymknęło (bo późna pora już była) i mogłam co nieco stracić, ale potem to nadrobiłam i... i tak nic nie zrozumiałam. Więc albo Hark jest dla nie za skomplikowany (w co wątpię), albo po prostu znów mnie uraczono uciętym filmem. W każdym razie plusy za Pai Piao, Liu Chia-Lianga, Leona i Donni'ego, a minusy za porąbaną fabułę.

Shí Miàn Mái Fú

/ 十面埋伏 /

House of Flying Daggers

Rok produkcji: 2004;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

Typowe wuxia. Mamy wojowników, wojowniczki, niezbyt wymagającą fabułę i złe klany. Szafa gra. Muszę przyznać, że po ostatnich wyskokach Andy'ego nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego, ale cieszę się, że okazało się to być o wiele lepsze niż Ying Xiong. Niewątpliwie uroku filmowi dodaje piękna muzyka i zdjęcia, które aż tchną bajkowym klimatem, którego dawno w kinie wuxia brakowało. Ponadto film nie jest nazbyt przekombinowany jeśli idzie o walki. Jest trochę sznurków, ale nie aż tyle, by człowiek miał wrażenie, że patrzy na cyrk. Czego więc zabrakło do pełnego sukcesu? Chyba nieco lepszej fabuły. Wydawała mi się jakaś sztuczna, naciągana i ogólnie nieciekawa. Można było zrobić z tego coś więcej.

Yīng Xióng

/ 英雄 /

Hero

Rok produkcji: 2002;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński;

Pamiętam jak reklamowano ten film, jakie to cudo miało nie być, pierwszy tak znany film wuxia po tylu latach, który odniósł taki sukces na zachodzie. I co z tego? Gdy pierwszy raz oglądałam, pomyślałam, że fajny i tyle, ale nic nazwyczajnego. Ale myślę sobie, obejrzę jeszcze raz: perspektywa po tylu latach się zmienia i... nic się nie zmieniło; poza jedną rzeczą. Dopiero po latach doceniłam kreacje Donniego i Tony'ego, Zhang Ziyi była płaska jak nowiuśka kartka pamieru, a Jet... cóż, i tak nie dorastał do pięt wyżej wymienionej dwójce. A, i jeszcze słówko o Maggie Cheung: była sliczna, pasowała do Tony'ego, ale... jakoś tak staro wyglądąła... sama nie wiem.

Wò Hǔ Cáng Lóng

/ 卧虎藏龙 /

Crouching Tiger, Hidden Dragon

Rok produkcji: 2000;
Ocena: 4/10;
Język: mandaryński / kantoński;

Nie wiem co ludzie widzą w tym filmie, bo ja nie widzę praktycznie nic, a przynajmniej nic godnego uwagi. Zhang Ziyi mnie nie porwała, How Yun Fat również. Jedyne co mnie trzymało na ekranie to Michelle Yeoh i niezaprzeczalnie Cheng Pei-Pei, na którą zawsze miło popatrzeć (cieszy mnie fakt, że wciąż dobrze się trzyma), ale nie samą Pei-Pei człowiek żyje. Fabuła raczej średnia, nie dorasta według mnie do dzisiejszego wuxia. Co prawda książki, na podstawie której film powstał nie czytałam, ale przypuszczam, że była o wiele lepsza. Zdecydowanie dla wytrwałych.

Jué Zhàn Zǐ Jìn Zhī Diān

/ 决战紫禁之巅 /

The Duel

Rok produkcji: 2000;
Ocena: 5/10;
Język: mandaryński / kantoński;

Ostatnio stwierdziłam, że wszystko co nie wyszło ze stajni SB i jest na podstawie powieści Gu Longa, lepiej mi się czyta niż ogląda. Głównie przez bardzo przesadzone efekty specjalne. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Gu Long bez efektów i jakichś dziwnych stylizacji to nie Gu Long, ale nie można przesadzać. Pomimo tego, film mi się podobał, bo jak na adaptację powieści dzielnie się broni, choć odnoszę wrażenie, że osoby, które książki nie przeczytały, mało co zrozumieją, a to żadna zachęta. Wstawki komediowe czasem były bardzo fajne, ale w większości wyglądały na wymuszone i sztuczne, i doprawdy nie mam pojęcia dlaczego zawsze jak oglądam coś o Lu Xiao Fengu, to musi to się silić na komedię? I gdzie, do diaska, jest Hua Man Lou?